piątek, 31 lipca 2015

Naród Smoka - dodatki

Trzeba by wspomnieć o trzeciej księdze Narodu Smoka.
Jakiś czas temu nadmieniałem, że brak mi motywacji, by się nią zająć.
I zasadniczo to się nie zmieniło, choć przypuszczam, że przydałaby się co najmniej pobieżna redakcja, a korekta całkiem wnikliwa.
Ale na razie tego nie zrobię. Nie chce mi się.
Za to nie wiadomo dlaczego pojawiła się ochota, by dopisać brakujące rozdziały. Może ta ochota stąd, że czegoś innego, co trudniejsze, robić nie chcę? To byłaby zapewne odpowiedź najbliższa prawdzie. A może co innego. Żadnego znaczenia to nie ma. W każdym razie dopisałem trzy nowe rozdziały.
Dlaczego?
Pierwotna wersja miała ich dwadzieścia siedem. Prędko zrozumiałem, że zabrakło w niej dramatyzmu, że pisząc do śmiechu i przygodowo, nie zwróciłem uwagi na ten inny aspekt, bez którego ciekawa przygoda istnieć nie może. Opowieści ludzi są dramatyczne, zatem muszą mieć dramatyczny charakter. A ja to pominąłem. Aha, mam elfy, krasnoludy i inne stwory. To nie ludzie. Ale w zasadzie to niewielkie znaczenie, wszystkie te stworzenia tak czy siak rozmawiają ze sobą, a że się różnią? Ludzie też to potrafią. Czasem aż nazbyt. Wtedy dorobiłem wątek lampy. Okazało się, że tego za mało.
Kolejnym etapem były zatem pomysły, które dla siebie samego nazywam sztuczkami. To taki sposób, kiedy w zasadzie niewiele dodaję do głównego wątku, a rozwijam poboczne, mające ten główny dookreślić. Na przykładzie można to pokazać biorąc na tapetę pierwszego Smoka, czyli Dziedzictwo. A w nim rozdział pierwszy i opowiadanie z perspektywy krasnoluda. Właśnie tym jest sztuczka. Potrzebowałem informacji, które zostały w tym fragmencie zamieszczone, ale musiałem zmienić ich sposób prezentacji. Thurir dobrze mi posłużył. Przy okazji mogłem go opisać, jego naród też i to w działaniu, co wolę. Niech mówi za siebie sam. Sztuczki to są zabiegi formalne, które mają mi umożliwić łączenie nieprzystających do siebie partii tekstu, czyli będzie to zmiana perspektywy i takie tam. Niezbyt to uczciwe, ale czasem konieczne. Oby z nimi nie przesadzić. Zresztą jak ze wszystkim. Umiar to cnota największa, nie tylko w pisaniu. 
Ponadto bywają rozwiązania. Rozwiązania są fabularne i w najnowszej odsłonie III księgi Smoka takie się znajdują. Poza tym, że przyświecała im idea sztuczek.
Po tym jak dodałem trzy rozdziały do tekstu pierwotnego, wciąż mi jeszcze kilku brakowało. Przygoda Frolla musi być po prostu podzielona na mniejsze cząstki. Inaczej przestaje być dramatyczna. No więc zastosowałem sztuczkę strukturalną i dodałem kolejne rozdziały. Ale przy okazji opowiedziałem coś o goblinach i to rozwiązanie. Jeśli ktoś sobie przypomni Prukacza i napad na dobrodziejów, to tam gobliny znalazły dla siebie miejsce. Postanowiłem użyczyć im go jeszcze więcej, dlatego pojawia się ambitny Wystęk i jego marzenia i koronie.
Gobliny wydają mi się ciekawe. Są typowe, wulgarne, tchórzliwe, przebiegłe, okrutne. Takie muszą być, nie lubię robić czegoś tylko dla zasady: niech będzie inaczej. Lubię, by to inaczej znalazło swoje uzasadnienie, a jeśli nie, rozwinąć to, co jest.
Te kolejne rozdziały, dzieląc mi przygody Frolla, sprawiają równocześnie, że jego losy nabierają dramatycznego rytu, przez to stają się ciekawsze. A zawsze chodzi tylko o to. Nuda w istocie, to śmiertelny wróg.
Tutaj na blogu tych wszystkich zmian nie umieszczę. Jak to kogo obchodzi, niech ich szuka na stronie facebookowej. Tam całość (choć na razie bez niezbędnej korekty) ze wszystkimi trzydziestoma trzema rozdziałami, które zostaną przełożone na formę możliwie najbardziej przystępną do czytania, czyli coś takiego, co przypomina format strony książki.

https://www.facebook.com/narod.smoka?ref=bookmarks

Etykiety: , ,

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna