Wigilia czyli Adam
Wigilia. Czas przygotować tradycyjne polskie potrawy, czyli rybę po grecku i śledzie po grecku. A później jeszcze bardziej tradycyjną sałatkę ziemniaczaną.
Co prawda mam już cokolwiek gotowe.
Ale i tak roboty będzie gość z zapiekanką na jutro, z boczkiem i dorszem, którą złamał nieoceniony Okrasa.
Czyli mnóstwo pracy, poza tym ważna data.
Także dla naszego narodu.
Gdyby na palcach jednej ręki wyliczać godnych Polaków, On by się pośród nich znalazł.
Z niego my wszyscy, ktoś mądrze powiedział.
Adam Mickiewicz.
Oczywiście za mały jestem by opowiadać o geniuszu. Lubię za to o Nim czytać. Szczególnie u Rymkiewicza, choć z Rymkiewicza to najbardziej cenię Wieszanie.
Skoro jednak nawiązuję do wielkiego literaturoznawcy, to wspomnę o pewnej sprawie, której ów nie wyjaśnił, a ja być może, wielkim przypadkiem, coś na ten temat wiem.
By do tego wyjaśniania przejść, muszę zacząć od ojca.
Trzeba wspomnieć, że to taki człowiek, na którego przykładzie jawnie można dowieść, że wszelka manipulacja medialna ma sens. Przekonać go wprawdzie trudno, ale wmówić, że wszyscy to psubraty, łatwiej. Sprawowanie władzy na tym wszak polega, by wspólnota nie powstawała, ona władzę może znieść, to lepiej by ludzie jeden na drugiego patrzyli wilkiem i opluwali się nawzajem. Dzisiejsze media w przeogromnej większości tak właśnie czynią. Ale czy nie są elementem władzy?
Mówiąc krótko mój ojciec jest raczej człowiekiem głupim. „Raczej” tylko dlatego, że to jednak mój ojciec. Nie wątpię, że w innym wypadku takich zastrzeżeń bym nie wysuwał.
To typ zdecydowanie na nie. Bezrefleksyjnie powtarzający telewizyjne „njusy”. Ale już nie kwestie mądre i refleksyjne, tylko te ładnie opakowane bluzgi, w sreberka, by dłużej się zachowywały. Jego wypowiedzi to dawanie fałszywego świadectwa.
Hurra! – wrzeszczy władza. – Będziemy rządzić wiecznie, wrogowie skłóceni.
Ale mimo wszystko od tego niezbyt mądrego człowieka czegoś się dowiedziałem.
Nie pamiętam czy zadałem takie pytanie, czy jakoś tak z kontekstu wynikło.
Idzie o świerzop.
Rymkiewicz zastanawia się nad tą roślinką.
Ojciec, który wyjeżdżał z ostatnią falą repatriacji, nie mieszkał wprawdzie w okolicach Nowogródka, ale tak myślę, że dorastając w tej swojej Wilkowni nazewnictwo odziedziczył wspólne.
Choć minęło sto lat.
Dobra, oto co mi powiedział o temacie tego wywodu:
- ziele kwitnące na żółto;
- podobne do rzepaku;
- posiadające drobne kwiatki;
- trzydzieści centymetrów wysokości;
- rosnące gęsto;
- zaorywane na nawóz – wtedy gdy zaczyna kwitnąć;
- nie siane, to odłóg;
- nawet bydło go nie jada;
- badyle;
- śmichy miejscowych: O, jaki gospodarz, świrypa zarosła jego pole.
Jak widać nazwa trochę inna, ale ja jednak myślę, że chodzi o to samo ziele, by nie rzec, że powszechny chwast. Nic nie wart, co mimo wszystko przeszedł do tradycji.
Dziw!
Co prawda mam już cokolwiek gotowe.
Ale i tak roboty będzie gość z zapiekanką na jutro, z boczkiem i dorszem, którą złamał nieoceniony Okrasa.
Czyli mnóstwo pracy, poza tym ważna data.
Także dla naszego narodu.
Gdyby na palcach jednej ręki wyliczać godnych Polaków, On by się pośród nich znalazł.
Z niego my wszyscy, ktoś mądrze powiedział.
Adam Mickiewicz.
Oczywiście za mały jestem by opowiadać o geniuszu. Lubię za to o Nim czytać. Szczególnie u Rymkiewicza, choć z Rymkiewicza to najbardziej cenię Wieszanie.
Skoro jednak nawiązuję do wielkiego literaturoznawcy, to wspomnę o pewnej sprawie, której ów nie wyjaśnił, a ja być może, wielkim przypadkiem, coś na ten temat wiem.
By do tego wyjaśniania przejść, muszę zacząć od ojca.
Trzeba wspomnieć, że to taki człowiek, na którego przykładzie jawnie można dowieść, że wszelka manipulacja medialna ma sens. Przekonać go wprawdzie trudno, ale wmówić, że wszyscy to psubraty, łatwiej. Sprawowanie władzy na tym wszak polega, by wspólnota nie powstawała, ona władzę może znieść, to lepiej by ludzie jeden na drugiego patrzyli wilkiem i opluwali się nawzajem. Dzisiejsze media w przeogromnej większości tak właśnie czynią. Ale czy nie są elementem władzy?
Mówiąc krótko mój ojciec jest raczej człowiekiem głupim. „Raczej” tylko dlatego, że to jednak mój ojciec. Nie wątpię, że w innym wypadku takich zastrzeżeń bym nie wysuwał.
To typ zdecydowanie na nie. Bezrefleksyjnie powtarzający telewizyjne „njusy”. Ale już nie kwestie mądre i refleksyjne, tylko te ładnie opakowane bluzgi, w sreberka, by dłużej się zachowywały. Jego wypowiedzi to dawanie fałszywego świadectwa.
Hurra! – wrzeszczy władza. – Będziemy rządzić wiecznie, wrogowie skłóceni.
Ale mimo wszystko od tego niezbyt mądrego człowieka czegoś się dowiedziałem.
Nie pamiętam czy zadałem takie pytanie, czy jakoś tak z kontekstu wynikło.
Idzie o świerzop.
Rymkiewicz zastanawia się nad tą roślinką.
Ojciec, który wyjeżdżał z ostatnią falą repatriacji, nie mieszkał wprawdzie w okolicach Nowogródka, ale tak myślę, że dorastając w tej swojej Wilkowni nazewnictwo odziedziczył wspólne.
Choć minęło sto lat.
Dobra, oto co mi powiedział o temacie tego wywodu:
- ziele kwitnące na żółto;
- podobne do rzepaku;
- posiadające drobne kwiatki;
- trzydzieści centymetrów wysokości;
- rosnące gęsto;
- zaorywane na nawóz – wtedy gdy zaczyna kwitnąć;
- nie siane, to odłóg;
- nawet bydło go nie jada;
- badyle;
- śmichy miejscowych: O, jaki gospodarz, świrypa zarosła jego pole.
Jak widać nazwa trochę inna, ale ja jednak myślę, że chodzi o to samo ziele, by nie rzec, że powszechny chwast. Nic nie wart, co mimo wszystko przeszedł do tradycji.
Dziw!
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna